- Maaatt... - mruknęła pulchna blondynka idąca za siedemnastoletnim
chłopcem. - Nie powinieneś przyjmować tego zlecenia. Oni są...
- Przestań - powiedział chłopak tak cicho, że
usłyszała go tylko kobieta idąca za nim. - Nie mogą się z nami... ze mną
równać.
- Czy nie sądzisz, że jesteś zbyt zuchwały? Zawsze
znajdzie się ktoś lepszy...
- Nie znajdzie - przerwał jej i zapukał do drzwi
stojących na końcu korytarza. Gdy zza nich dało się słyszeć ciche
"wejść" chłopak pchnął drzwi, a blondynka odeszła w przeciwnym
kierunku mrucząc coś pod nosem. Matt uśmiechnął się gdy zobaczył mężczyznę
siedzącego przed biurkiem. Fotel, w którym siedział był ogromny i bogato
zdobiony jak samo biurko. Wnętrze niewielkiego pomieszczenia było ciemne, choć
na dworze było samo południe.
- Witaj, Matthew.
- Dzień dobry - chłopak skłonił się lekko po czym
uniósł wzrok na mężczyznę - Wszystko idzie po naszej myśli. Goście będą
niedługo na obrzeżach Londynu. U nas będą za jakieś - spojrzał na bogaty
zegarek umiejscowiony na jego nadgarstku - trzy godziny.
- Dziękuję. A teraz mam za zadanie przekazać ci
informacje. Usiądź.
Matt podszedł do krzesła stojącego na przeciwko
biurka i usiadł posłusznie, jednak musiał się odezwać:
- Ale ja już wszystko wiem.
- Nie przerywaj mi. Tak więc - podjął mężczyzna -
nasi goście są bardzo ważni. Muszą się z nami sprzymierzyć, a twoje zadanie to
dopilnować tego. Bardzo nam się przydadzą w dzisiejszych czasach. Nie myśl
sobie tylko, że będzie tak jak z innymi. Oni są inni. Oni są...
- Tak, wiem. Wiem, że muszę uważać, zdaję sobie z
tego sprawę. Jestem w końcu specjalistą, czyż nie?
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, unosząc minimalnie
kącik ust.
- Wiem. Inaczej nie powierzałbym ci tego ważnego i
niebezpiecznego zadania. Ja - spojrzał w oczy chłopcu - dbam o swoich ludzi.
- Oczywiście. A teraz wybacz, ale muszę przygotować
rezydencje i siebie do potrzeb naszych gości - uśmiechnął się szeroko i wyszedł
z pokoju schodząc do kuchni. Trzy godziny. Marne trzy godziny na sprawdzenie
lub poprawienie wszystkiego. Mało. Zajrzał do masywnej lodówki i, tak jak
przypuszczał, wszystko przygotowane na ucztę przywitalną było nie tknięte. Ben
zadbał, by do tej lodówki nikt nie zaglądał. Pod żadnym pozorem.
Później wstąpił na piętro zobaczyć jak pokoje dla
gości, do łazienek zobaczyć czy jest wszystko czego potrzeba i do ogrodu by zobaczyć
jak się spisali ogrodnicy. Do pralni zobaczyć czy są gotowe pościele na zmianę,
do biblioteki zobaczyć czy wszystkie książki leżą poprawnie. Gdy skończył,
położył się w salonie na kanapie i odetchnął głęboko zmęczony.
- Czy najbardziej znanemu zabójcy w całej Anglii
przystoi zachowywać się jak pokojówka?
- Dobrze, że nie jak prostytutka. – Matt zaśmiał się
pod nosem, nie otwierając oczu. Po chwili poczuł jak coś dość ciężkiego gniecie
mu biodra. Rozchylił powoli powieki i spojrzał na blondyna siedzącego na nim -
Złaź.
- A jak nie to co mi zrobisz?
- Zabiję cię.
- Już się boję - chłopak zaśmiał się i pochylił nad
nim - Słuchaj, Matt. Rezydencja jest praktycznie pusta, nikt nam nie zakłóci
spokoju, możemy iść na górę i...
- Mówiłem ci już - przerwał mu - że ja nie mam zamiaru
cię zadowalać. Idź sobie do jakiegoś burdelu czy coś, a mnie - spojrzał mu
ostro w oczy - zostaw w spokoju.
- Oj, już nie bądź taki święty. Nie rozumiem czemu
nie chcesz. Czy ty nie widzisz co tracisz? - wskazał na swoje szczupłe ciało.
- Widzę. Ale moje zdanie jest niezmienne.
Chłopak jęknął zawiedziony i opuścił czoło na
oparcie kanapy, na której spoczywała głowa Matta. Matt uśmiechnął się tylko i
pocałował go w policzek.
- Już, już. Zaraz przyjadą do nas goście. Muszę
jeszcze sprawdzić czy wszystko jest tak jak należy.
- Przecież sprawdziłeś już cały dom. Czemu nie możesz
tego zostawić służbie?
- Bo to trzeba przygotować idealnie.
- No niech ci będzie. Ale wieczorem i tak do ciebie
przyjdę i wtedy się nie oprzesz.
- Jasssne...
Blond włosy chłopak podniósł się i, posyłając
buziaka swemu przyjacielowi, wyszedł z willi. Wszyscy na okres przybycia gości
musieli się wynieść z rezydencji. Zostało tylko kilka osób: Matt, pokojówki,
kucharze i ogrodnicy, Ben - najstarszy z rodziny i główny kucharz, miał pilnować
domu; oraz pan tego wszystkiego. Przez kilka wcześniejszych godzin każdy się
wynosił. Z tego co Matt wiedział, to połowa ludzi chciała zostać. Ale nie
mogła.
Chłopak poszedł na górę i wszedł do swojego pokoju.
Rozejrzał się. Łóżko nie pościelone, drzwi szafy otwarte, ukazujące w niej
istny chaos, biurko zawalone jakimiś niepotrzebnymi rzeczami, na podłodze
walające się ubrania. Jak zawsze. Wszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Jego
czarne jak smoła włosy do ramion były rozwiane we wszystkie strony, czarne oczy
ukazujące zmęczenie pozbawione blasku tego co zawsze, fioletowe cienie pod
oczami, bardzo widoczne na mleczno białej skórze zdradzały, że od kilku dni nie
spał, a chuda twarz, że od kilku dni dobrze nie jadł. Obraz nędzy i rozpaczy.
Westchnął, rozebrał się i wszedł pod prysznic. Jeżdżąc dłońmi po ciele wyczuł
wszystkie swoje kości; żebra można było policzyć, biodra wystawały. Tak nie
powinno być. Mimo regularnych ćwiczeń i doskonałej kondycji jego mięśnie były
niewidoczne na chudym ciele. Ale co mógł zrobić skoro jego ciało po prostu go w
tej sprawie nie słuchało?
Po kilku minutach spędzonych pod strumieniem gorącej
wody wyszedł i owinął się w puchaty ręcznik. Co Mike w nim widzi? Przecież jest
okropny. Taki kościotrup z samych koci. Ale Mike zawsze miał spaczony gust.
Wytarł się sprawnie i przebrał w ubranie codzienne: czarne dżinsy, czarna
zwisająca bluzka. Nie miał ochoty się ubierać w garnitur czy inny elegancki
stój dla zadowolenia gości. Zarzucił sobie ręcznik na głowę i wysuszył nim
włosy. Odwiesił go na oparcie fotela i przeczesał palcami jeszcze wilgotne
pasemka po czym wyszedł z pokoju dokładnie zamykając drzwi. Spojrzał na zegarek
i zdziwił się. Powinni być już 10 minut temu.
- Haaalooo?! - usłyszał melodyjny głos z dołu.
Mimo brzydkiego spamu stwierdziłam, że może przeczytam. Ale najpierw coś mnie pokusiło, by sprawdzić, czy jest dopisek pod rozdziałem. I jakże, jest! "Nie czepiajcie się tak mocno błędów i tego jak to jest pisane... błagam :(" Nie mam słów na to po prostu... To nie jest czepianie się, to jest KRYTYKA. A to dzięki krytyce autor się rozwija, poprawia błędy... Zresztą, jeśli piszesz te rozdziały na odwal, bo tak wynika z tego dopisku, po co je dodajesz? Postaraj się od razu, zamiast zaczynać z niskiej pozycji... Masz bardzo złe podejście. Każdy kiedyś zaczyna, owszem, ale z takim nastawieniem nikt nigdy daleko nie zaszedł. Możesz pisać źle, ale się STARAĆ i CHCIEĆ. Bo chcieć to móc. U ciebie chęci nie widzę.
OdpowiedzUsuńI stąd już wiem, że nie mam tu czego szukać.
I proszę więcej nie spamować.
No dobra! *zaciera rączki*
OdpowiedzUsuńDo twojego podejścia, droga autorko, nie będę się już odnosił, jako że zostałaś za to zganiona. *pac gazetą*
No więc, tak na wejściu: Kolor czcionki przyprawia mnie o krwawe łzy.
Aaaale... oj tam, oj tam! *strzał z pukawki w niewinnego jednorożca*
Przecinki, przecinki i jeszcze raz przecinki! Rawrharhaw!
"Później wstąpił na piętro zobaczyć jak pokoje dla gości, do łazienek zobaczyć czy jest wszystko czego potrzeba, do ogrodu by zobaczyć jak się spisali ogrodnicy, do pralni zobaczyć czy są gotowe pościele na zmianę, do biblioteki zobaczyć czy wszystkie książki leżą poprawnie, a następnie przeleciał cały dom od piwnicy po strych by sprzątnąć nawet najmniejszy kurz."
A to? No cóż to jest, do licha ciężkiego, uprzejmie zapytuję?
Widzisz błąd? Widzisz? Nie? Nie widzisz?! *strzał z pukawki w kota "co ja paczę?"*
Ale, nie samą krytyką człowiek żyje! (khahah)
Ogólnie historia nie zapowiada się źle. Nie jest cudownie, ale tragedii również nie ma. Pulchna blondynka mnie udobruchała. Wszystkie grubiutkie postacie są fajne.
Podkreślam - grubiutkie!
Jaki z tego wniosek?
Daj chłopakowi papu, bo aż ja zgłodniałem!
Abyss
Wygląd bloga jest przytłaczający. Przez te kolory czytać się nie da. Zmień szblon, bo (wg mnie) kolor tła zlewa się z literami. Ale to moja dobra rada ^^
OdpowiedzUsuńPoczątki są trudne, sama dobrze o tym wiem, bo rówmież zaczynam. Dlatego w tym komentarzu chcę się skupić na fabule a nie na błędach xD
Ciekawy pomysł, lubię takie historie mrożace krew w żyłach. Ciekawa jestem co dalej.
Uważam, iż Matt jest przystojny (nie wiem czego on od siebie chce). No dobra mógłby przytyć xP
Ogólnie czekam na następny rozdział. ^^
Życzę Ci dużo weny oraz czasu na pisanie, w końcu trening czyni mistrza xP
A i jeżeli chcesz to wpadnij do mnie x3 http://gdy-nadejdzie-on.blogspot.com/
No to chyba tyle
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;3
Podpisuję się pod wszystkimi komentarzami powyżej. Rozdział czytało mi się ciężko, tekst mnie średnio wciągnął, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Co do podejścia to Silris już napisała co i jak, więc nie ma sensu pisać jeszcze raz tego samego.
OdpowiedzUsuńI mała prywata: uwielbiam Twoje komentarze, Abyss!
Lata praktyki, moja droga, lata :D
UsuńAbyss
Hej, ja przeczytałem całe twoje. Zapowiada się ciekawie ;D Zapraszam do mnie ;D
OdpowiedzUsuńHmm... kolejna notka ;D dzień po dniu zbliżamy się do końca ;D
OdpowiedzUsuńJestem. W końcu. :D
OdpowiedzUsuńMoże od początku. Obrazki biorę z Googli. xD Ale co wpisuję jest inną sprawą. Kilka przykładów: heise, feimo, douzi7.
Zakładki po bokach wychodzą za obrzeże postu - może lepiej zmienić kolor czcionki? Lub, ewentualnie przesunąć kolumny na którąś ze stron i wyrównać tekst do boku?
Rozdziały póki co krótkie. Jedyny mankament to moment gdy wymieniasz, co robił Matt, sprawdzając stan domu. Wymienianie zbyt długie i powtarzalne w kwestii słownictwa.
Zapisana w linkach. :D
Przeczytałam i szczerze powiedziawszy, jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńCo prawda, brakuje mi kilku przecinków w różnych miejscach, ale sama czasem mam z nimi problem, więc wolę się już na ten temat nie wypowiadać.
Nie spodobała mi się tylko długość rozdziału, bo jest króciutki, ale myślę, że z kolejnymi notkami rozdziały będą coraz dłuższe, bo wiem jak ciężko jest na początku.
Styl pisania masz bardzo fajny, lekkie pióro - czyli to co lubię, oraz bogate słownictwo. Miło i przyjemnie się czyta :3
Na razie więcej sie nie wypowiadam, tylko poczekam grzecznie na kolejne rozdziały, dopiero później napiszę coś dłuższego.
Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. Weny <3
Łoho. Nawet nie zdążyłam przenieść się na dobre i poinformować o tym fakcie, a już spamy. Nie wiem, czy znalazłaś mnie przypadkiem na Zaczarowanych, bo poprosiłam je o szablon, czy może śledzisz mnie z Głupiego Portalu Na O.
OdpowiedzUsuńNieistotne.
Przeczytałam, no cóż, przeczytałam. Takie miłe zaskoczenie. Spodziewałam się słodziachnego blogaska cool jałojistki, a są nawet ładnie, spójne składane zdania.
Rewelacja!
Przejrzałam komentarze powyższych osób, więc nie chcę się jakoś specjalnie powielać. Rada ode mnie - zrób coś z tym wyśrodkowaniem. Błagam. Podchodząc do czytania tekstu - jakiegokolwiek tekstu chociaż naznaczonego śladem literackiej twórczości - od razu, automatycznie przechodzi się na "tryb czytania książki". A przynajmniej ja tak mam. Podświadomie oczekuję akapitów, zjeżdżam wzrokiem do lewego rogu, szukając dialogu. Wyśrodkowanie jest mylące i zaburza mi równowagę tekstu.
No ale róbta co chceta.
O błędach stylistycznych i interpunkcyjnych pisać nie będę, ktoś tam na górze wytknął parę, starczy. Osobiście radziłabym zatrudnić betę. Krążą po internecie osóbki chętne i kompetentne.
Podkreślam - kompetentne. Beta, która w korygowanym tekście zrobi więcej błędów niż ja w pisanym na odp*erdol, to g*wno i furda, a nie beta.
Co do dalszej części komentarza... Nie wiem, czy powinnam to pisać, bo w końcu komentuję blog. Nie wiem, jakie masz podejście, ale...
Zabrakło mi w tym wszystkim jakiegoś uczucia. Jaja. Strzelenia od czasu do czasu metaforą. Pieprznięcia kroplą własnej inwencji, chęci przekazania czegoś ludziom, zachwytu nad procesem tworzenia tekstu, zabawy i zarazem powagi. Wiem, że każdy zaczyna z niskiego pułapu i od niego zależy, czy pnie się do góry, czy nie. Piszesz, że pomysł powstał dawno (czyli powinien giąć do ziemi, skoro miałaś na niego aż tyle czasu, a podjęłaś się publikowania dopiero teraz). W tym czasie, jak podejrzewam, styl powinien zmienić Ci się niesamowicie. No cóż, zobaczmy. Piszesz, że rozdziałów masz mało. Ja bym je na Twoim miejscu przerobiła przed publikacją (jeśli jest ich naprawdę mało), masz szansę w ten sposób uratować opowieść (ja już niestety nie :D).
Jeszcze nie wiem, co to ma być.
Ciekawe opowiadanie z wątkiem yaoi, wartką fabułą, sensem i przesłaniem?
Czy kolejne pieprzenie o pieprzeniu?
Czas pokaże.
Pozdrawiam - Nec.