sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 1

10 komentarzy:
- Maaatt... - mruknęła pulchna blondynka idąca za siedemnastoletnim chłopcem. - Nie powinieneś przyjmować tego zlecenia. Oni są...
- Przestań - powiedział chłopak tak cicho, że usłyszała go tylko kobieta idąca za nim. - Nie mogą się z nami... ze mną równać.
- Czy nie sądzisz, że jesteś zbyt zuchwały? Zawsze znajdzie się ktoś lepszy...
- Nie znajdzie - przerwał jej i zapukał do drzwi stojących na końcu korytarza. Gdy zza nich dało się słyszeć ciche "wejść" chłopak pchnął drzwi, a blondynka odeszła w przeciwnym kierunku mrucząc coś pod nosem. Matt uśmiechnął się gdy zobaczył mężczyznę siedzącego przed biurkiem. Fotel, w którym siedział był ogromny i bogato zdobiony jak samo biurko. Wnętrze niewielkiego pomieszczenia było ciemne, choć na dworze było samo południe.
- Witaj, Matthew.
- Dzień dobry - chłopak skłonił się lekko po czym uniósł wzrok na mężczyznę - Wszystko idzie po naszej myśli. Goście będą niedługo na obrzeżach Londynu. U nas będą za jakieś - spojrzał na bogaty zegarek umiejscowiony na jego nadgarstku - trzy godziny.
- Dziękuję. A teraz mam za zadanie przekazać ci informacje. Usiądź.
Matt podszedł do krzesła stojącego na przeciwko biurka i usiadł posłusznie, jednak musiał się odezwać:
- Ale ja już wszystko wiem.
- Nie przerywaj mi. Tak więc - podjął mężczyzna - nasi goście są bardzo ważni. Muszą się z nami sprzymierzyć, a twoje zadanie to dopilnować tego. Bardzo nam się przydadzą w dzisiejszych czasach. Nie myśl sobie tylko, że będzie tak jak z innymi. Oni są inni. Oni są...
- Tak, wiem. Wiem, że muszę uważać, zdaję sobie z tego sprawę. Jestem w końcu specjalistą, czyż nie?
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, unosząc minimalnie kącik ust.
- Wiem. Inaczej nie powierzałbym ci tego ważnego i niebezpiecznego zadania. Ja - spojrzał w oczy chłopcu - dbam o swoich ludzi.
- Oczywiście. A teraz wybacz, ale muszę przygotować rezydencje i siebie do potrzeb naszych gości - uśmiechnął się szeroko i wyszedł z pokoju schodząc do kuchni. Trzy godziny. Marne trzy godziny na sprawdzenie lub poprawienie wszystkiego. Mało. Zajrzał do masywnej lodówki i, tak jak przypuszczał, wszystko przygotowane na ucztę przywitalną było nie tknięte. Ben zadbał, by do tej lodówki nikt nie zaglądał. Pod żadnym pozorem.
Później wstąpił na piętro zobaczyć jak pokoje dla gości, do łazienek zobaczyć czy jest wszystko czego potrzeba i do ogrodu by zobaczyć jak się spisali ogrodnicy. Do pralni zobaczyć czy są gotowe pościele na zmianę, do biblioteki zobaczyć czy wszystkie książki leżą poprawnie. Gdy skończył, położył się w salonie na kanapie i odetchnął głęboko zmęczony.
- Czy najbardziej znanemu zabójcy w całej Anglii przystoi zachowywać się jak pokojówka?
- Dobrze, że nie jak prostytutka. – Matt zaśmiał się pod nosem, nie otwierając oczu. Po chwili poczuł jak coś dość ciężkiego gniecie mu biodra. Rozchylił powoli powieki i spojrzał na blondyna siedzącego na nim - Złaź.
- A jak nie to co mi zrobisz?
- Zabiję cię.
- Już się boję - chłopak zaśmiał się i pochylił nad nim - Słuchaj, Matt. Rezydencja jest praktycznie pusta, nikt nam nie zakłóci spokoju, możemy iść na górę i...
- Mówiłem ci już - przerwał mu - że ja nie mam zamiaru cię zadowalać. Idź sobie do jakiegoś burdelu czy coś, a mnie - spojrzał mu ostro w oczy - zostaw w spokoju.
- Oj, już nie bądź taki święty. Nie rozumiem czemu nie chcesz. Czy ty nie widzisz co tracisz? - wskazał na swoje szczupłe ciało.
- Widzę. Ale moje zdanie jest niezmienne.
Chłopak jęknął zawiedziony i opuścił czoło na oparcie kanapy, na której spoczywała głowa Matta. Matt uśmiechnął się tylko i pocałował go w policzek.
- Już, już. Zaraz przyjadą do nas goście. Muszę jeszcze sprawdzić czy wszystko jest tak jak należy.
- Przecież sprawdziłeś już cały dom. Czemu nie możesz tego zostawić służbie?
- Bo to trzeba przygotować idealnie.
- No niech ci będzie. Ale wieczorem i tak do ciebie przyjdę i wtedy się nie oprzesz.
- Jasssne...
Blond włosy chłopak podniósł się i, posyłając buziaka swemu przyjacielowi, wyszedł z willi. Wszyscy na okres przybycia gości musieli się wynieść z rezydencji. Zostało tylko kilka osób: Matt, pokojówki, kucharze i ogrodnicy, Ben - najstarszy z rodziny i główny kucharz, miał pilnować domu; oraz pan tego wszystkiego. Przez kilka wcześniejszych godzin każdy się wynosił. Z tego co Matt wiedział, to połowa ludzi chciała zostać. Ale nie mogła.
Chłopak poszedł na górę i wszedł do swojego pokoju. Rozejrzał się. Łóżko nie pościelone, drzwi szafy otwarte, ukazujące w niej istny chaos, biurko zawalone jakimiś niepotrzebnymi rzeczami, na podłodze walające się ubrania. Jak zawsze. Wszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Jego czarne jak smoła włosy do ramion były rozwiane we wszystkie strony, czarne oczy ukazujące zmęczenie pozbawione blasku tego co zawsze, fioletowe cienie pod oczami, bardzo widoczne na mleczno białej skórze zdradzały, że od kilku dni nie spał, a chuda twarz, że od kilku dni dobrze nie jadł. Obraz nędzy i rozpaczy. Westchnął, rozebrał się i wszedł pod prysznic. Jeżdżąc dłońmi po ciele wyczuł wszystkie swoje kości; żebra można było policzyć, biodra wystawały. Tak nie powinno być. Mimo regularnych ćwiczeń i doskonałej kondycji jego mięśnie były niewidoczne na chudym ciele. Ale co mógł zrobić skoro jego ciało po prostu go w tej sprawie nie słuchało?
Po kilku minutach spędzonych pod strumieniem gorącej wody wyszedł i owinął się w puchaty ręcznik. Co Mike w nim widzi? Przecież jest okropny. Taki kościotrup z samych koci. Ale Mike zawsze miał spaczony gust. Wytarł się sprawnie i przebrał w ubranie codzienne: czarne dżinsy, czarna zwisająca bluzka. Nie miał ochoty się ubierać w garnitur czy inny elegancki stój dla zadowolenia gości. Zarzucił sobie ręcznik na głowę i wysuszył nim włosy. Odwiesił go na oparcie fotela i przeczesał palcami jeszcze wilgotne pasemka po czym wyszedł z pokoju dokładnie zamykając drzwi. Spojrzał na zegarek i zdziwił się. Powinni być już 10 minut temu.
- Haaalooo?! - usłyszał melodyjny głos z dołu.

Prolog

4 komentarze:


Była bezgwiezdna noc, księżyc zakrywały chmury i było całkiem ciemno. Małe zwierzęta pochowały się już do swoich domków by pójść spać. Zielona trawa za dnia teraz była czarna, a niebo wydawało się czarną pustką usianą gwiazdami. Słychać było tylko odgłosy lasu…
- P-proszę! Nie rób tego! Będziesz żałować!
- Ja nie żałuję.
- Proszę! Mogę dać ci cokolwiek zechcesz! Błagam, nie zabijaj mnie! Mam pieniądze, znajomości!
- Nie interesuje mnie to.
- Błagam! N-nie! Nie rób tego! Proooooszę!
...i przeraźliwy wrzask rozdzierający ciszę.

czwartek, 27 grudnia 2012

Witajcie!

Brak komentarzy:
Witajcie drodzy czytelnicy, czy też ludzie, którzy trafili tu przez przypadek i myślą sobie "gdzie ja do cholery jestem?!". Otóż, nazywam się Aleksandra, mówcie mi Katharsis. Oczywiście, jak każdy się domyśla, chciałabym na tym blogu przedstawić opowiadanie, na które pomysł przyszedł mi do głowy zupełnie niespodziewanie... Dobra, to jest kłamstwo. Myślałam o nim już od bardzo dawna, ale po napisaniu pierwszego rozdziału, drugiego, przerwie prawie rocznej, wróceniu do niego, poprawieniu prawie wszystkiego, napisaniu kilku linijek, znów opuszczeniu go, znów wróceniu, znów poprawieniu, znów opuszczeniu... Wiecie do czego zmierzam? Tak, w końcu postanowiłam go opublikować. Nie mam rozdziałów dużo
Aha, zapomniałabym. Pisaniem zajęłam się już dawno temu, lecz mimo to "dobrze" piszę od niedawna. No i w sumie to nie wiem czy to "dobrze" znaczy naprawdę dobrze.
Ale wracając do tematu. Opowiadanie będzie o... Zobaczycie o czym. W kazdym razie opowiadanie jest w stylu yaoi, więc kto nie lubi związków faceta z facetem to niech stąd od razu wyjdzie. Jak widać blog jest dla osób pełnoletnich (znając życie pewnie znajdą się nawet jedenastolatki, które będą czytać) ponieważ będzie zawierać sceny seksu, gwałtu, morderstw i tortur. A wszystkie przekleństwa, które będą występować na pewno nie będą cenzurowane. Więc nie życzę sobie komentarzy typu "Usuń to, to zbyt brutalne!". No proszę, ostrzegałam.
Niestety, mam przykrą wiadomość. Pierwsze rozdziały będą w stylu już do mnie nie podobnym, bo nie mam pomysłu jak zmienić to opowiadanie tak, żeby została pierwsza wizja, ale jednocześnie żeby nie popsuć wszystkiego i nie musieć od początku pisać.Wspominałam że jestem leniem? A napisałam to już dawno, jak byłam trochę mniej rozgarnięta.
 I cholera, w końcu odważę się zaprezentować moje dzieło światu. Haha, dobre. W każdym razie dziękuję za wszelkie komentarze, jeśli zaszczycicie mnie takowymi. A za komentarze, w których pokażecie co, gdzie i jak mam źle dziękuję podwójnie.
Dobra, zaczynam przynudzać. Pewnie niedługo dodam pierwszy rozdział. Lub nie.
Ave dobrzy ludzie!



PS. Tak, przeszłam tu z onetu, jeżeli wiec znajdziecie na tamtym portalu bloga o takiej samej nazwie i z podobną treścią - tak jest mój. Po prostu zapomniałam hasła i nie mogę go usunąć. Pozmieniałam trochę od momentu publikacji tam więc szczegóły mogą się różnić.