wtorek, 27 października 2015

Rozdział 20

7 komentarzy:
A oto kolejny, wyczekiwany od tak dawna rozdział. Enjoy! 

Co do...? Matt nie wiedział co myśleć. W jego wyobraźni Vivian nie występowała a mężczyźni byli bardziej... rozebrani. Matt skarcił się w myślach. W końcu nikt mu dosłownie nie powiedział co robią, a on zaraz miał nieczyste myśli. Jak bardzo musi być głodny, że jak ktoś wspomina o krowie ten widzi hamburgera. Czy coś. Chłopak nie wiedział co myśleć, ale na szczęście nie musiał.
                Charles wstał z fotela i podszedł do nich.
                - Jak dobrze, że jesteście. Marcel powiedz mu coś. Viv jest moja, a on chce mi ją zabrać - dorosły facet, ba, kilkuwieczny wampir, brzmiał w tym momencie jak dziecko z piaskownicy, które skarży się mamie, że inny chłopiec zabrał mu łopatkę. Nawet tak wyglądał, gdy wydął wargę i z oczami szczeniaka spojrzał na swojego przyjaciela.
                Marcel westchnął głęboko. Chyba był przyzwyczajony do takich sytuacji, zauważył Matt.
- Co ja ci zrobię? Dziewczyna sama musi wybrać, z którym z was woli się użerać.
- Ale powiedz jej, że to ze mną jest fajniej się użerać - Charles nie spuszczał oczu z Marcela, chyba licząc, że ten przekona dziewczynę.
Matt spojrzał na Vivian, dziewczynę, której nigdy nie lubił , a ona nigdy nie lubiła jego. Lecz w tym momencie współczuł jej odrobinę. W końcu o niego ubiega się jeden wampir i Matt ma dosyć, a jakby to miały być dwa wampiry... Nie potrafił sobie nawet tego wyobrazić. Blondynka siedziała jednak na kanapie i uśmiechała się w sposób, jakby jej to wszystko pasowało.
Marcel zwrócił się do niej.
- To co, złotko, którego wolisz? - uśmiechnął się do niej, wskazując swoich pobratymców. Viv spojrzała pierw na Charlesa potem na Michaela i wzruszyła ramionami. Matt już nie widział w niej biednej istotki, to była w końcu pewna siebie i cyniczna Vivan, której tak nie znosił.
- W sumie sama nie wiem - uśmiechnęła się do obu i wstała z kanapy. - O mnie trzeba się postarać. Będę was wyczekiwać dziś wieczorem, będziecie mogli pokazać jak bardzo wam zależy.
Matt prawie się porzygał słysząc te słowa. Pamiętał jak kilka miesięcy temu sprowadziła sobie trzech facetów na noc. Cała rezydencja się trzęsła, niestety nie było w tym czasie Lorda, który by to zakończył, więc Matt przez całą tą noc nie spał. Nie mógł sobie nawet wyobrazić co to będzie jak weźmie sobie dwóch wampirów na raz. Fuj, nawet nie chciał wiedzieć... Dziewczyna puściła zalotne spojrzenie do obu i wyszła z pokoju, pewnie zamierzając zmienić swój pokój na krainę rozkoszy. W sumie niewiele trzeba było zmieniać, pomyślał Matt.
Tymczasem Michael również się podniósł i spojrzał wrogo na Charlesa.
- Ona jest moja, ty będziesz tylko zawadzał. Nie waż się zjawić u niej dzisiaj, bo cało z tego nie wyjdziesz. Nie mam zamiaru się nią z tobą dzielić, jasne?
- Wcześniej ją zobaczyłem - zaczął Charles protekcjonalnym tonem - wcześniej z nią rozmawiałem, wcześniej się z nią... - nie dokończył, bo Marcel kopnął go w kostkę.
- Skończcie te dziecinne zachowania, Matt ma dla was propozycję - Marcel uśmiechnął się zachęcająco do Matta. Chłopak już sam nie widział czy chce z nimi gdziekolwiek iść, w sumie jak tak patrzył na ich trójkę to zaczynał się obawiać o swój stan psychiczny. Ale alternatywą było wyjście sam na sam z Marcelem, co też mu średnio leżało, więc wziął głęboki wdech.
- Myślałem, że może będziecie chcieli gdzieś wyjść ze mną i Marcelem.
- Nie będziemy wam przeszkadzać w migdaleniu? - spytał Michael całkowicie poważny. Matt spojrzał na niego oburzony.
- Jakim migdaleniu? Wyjdziemy jako czwórka kolegów - Matt obruszył się. Oni to cholera tylko o jednym. - Chciałem was wziąć wszystkich na jakiś spacer, może do restauracji na kolację albo...
- Do klubu! - Charles wpadł mu w słowo, ucieszony. - Możemy się wyszykować i odpierdolić i pójść do klubu. W końcu już tak dawno nie jadłem - wampir westchnął z rozmarzeniem do swoich myśli.
- Chyba tylko ty - Michael uniósł kącik ust w ironicznym uśmiechu - Ja jadłem, Marcel z tego co widzę też.
Charles wrócił do rzeczywistego świata na te słowa.
- Słucham? - Spojrzał badawczo na Marcela, który odwrócił wzrok, a potem chwycił Matta tak szybko za brodę, że chłopak nawet nie zdążył mrugnąć. Odchylił jego twarz i przyjrzał się jego szyi. - Ty cholero jedna!
Matt nawet nie zauważył kiedy wampir puścił jego twarz, a rzucił się na Marcela.
- Mieliśmy jeść razem, ja się powstrzymuję od tygodnia, a Ty bezczelnie żywisz się na tak uroczym chłopcu, nic mi jeszcze nie mówiąc?! Ty zdajesz sobie sprawę ile razy miałem sposobność  zjeść jakąś słodką dziewczynę, ale się powstrzymałem, bo się umówiliśmy?! - Matt nie był pewien, czy można było go nazwać uroczym, ale całe to nazywanie picie krwi "jedzeniem kogoś"... Nie brzmiało to fajnie.
- Już, uspokój się - Marcel położył dłoń na głowie swojego odwiecznego przyjaciela i pochylił się do jego ucha i coś w nie szepnął. Ten zaraz się rozpromienił i uśmiechnął szeroko. Kiwnął nawet głową na znak zgody. Matt nie wiedział co takiego Marcel powiedział Charlesowi, ale nie był pewien czy chciał wiedzieć.
- No to raz dwa, za pięć minut w głównym holu i bez spóźnień, bo za kłaki zaciągnę! - Matt nawet nie zauważył kiedy Charlesa nie było z nimi w pokoju. Westchnął tylko. Może to nie był najlepszy pomysł...
Michael tylko przeczesał włosy palcami.
- Ja tam już jestem gotowy.
We trójkę poszli do głównego holu zaczekać na Charlesa, który zjawił się po niespełna dwóch minutach. Matt musiał zbierać szczękę, po tym jak zobaczył najmłodszego wampira. Ubrał się w marynarkę, koszulę, pasujące spodnie i eleganckie buty. Swoje niedługie włosy rozrzucił, w sposób, że tworzyły zamierzony nieład. Matt był zaskoczony, nigdy nie spodziewał się takiego ubioru po tak wyluzowanym facecie.
Marcel uniósł tylko jedna brew na jego widok.
- Wiesz, że mamy XXI wiek? - spytał, a Charles uśmiechnął się triumfalnie.
- Wiem, dlatego tak bardzo będę się wyróżniał. I dlatego zanim się obejrzysz będę miał jakąś pannę, sam zobaczysz.
Matt nie skomentował jego toku myślenia, ale w końcu co on wiedział o dziewczynach. Oprócz tego, że większość leci na drogie samochody.
Wszyscy wyszli z rezydencji i ruszyli do garażu. Matt, pamiętając ostatnią sytuację krzyknął:
- Ja prowadzę!
I ruszył prawie biegiem do swojego najukochańszego Lamborghini. Sprawnie umieścił swoje szczupłe ciało za kierownicą i zaczerpnął powietrza. Ach, jak on uwielbiał zapach tego samochodu, skórzanej tapicerki, lekkiej woni paliwa i zdartych opon. Nawet nie zauważył nietęgich min swoich towarzyszy, którzy jednak bez protestów wpakowali się do niskiego auta. Co dość komicznie wyglądało w przypadku wysokiego i barczystego Michaela, który uderzył głową o dach. Matt nie zwrócił na to uwagi i z piskiem opon wyjechał z garażu, a zaraz potem z podjazdu. Sprawnie wjechał na drogę prowadzącą do centrum i, prowadząc jedną ręką, rozpędził się do 180km/h. Wyprzedzał inne samochody z wprawą wieloletniego kierowcy, nie zwalniał prawie ani na chwilę. Dojechali do centrum zaledwie w kilkanaście minut.
- No, no, widać nie tylko torturować potrafisz - Michael uśmiechnął się do chłopaka, gdy już zaparkowali i wysiedli z auta.
- Cóż... - Matt uśmiechnął się lekko, ale nie chciał zdradzać jak się tego wszystkiego nauczył. Jak musiał się nauczyć, gdy niepowodzenie oznaczało, albo złapanie przez policję, albo śmierć. Na szczęście Michael nie dopytywał.
- To... do którego klubu macie ochotę iść? - Matt wskazał szeroki wybór ręką. W tym miejscu kluby i bary stały przy jednej ulicy, a była to bardzo długa ulica.
- Sprawdźmy pierw ten! - Charles uśmiechnął się szeroko i ruszył do klubu oznaczonego różowym neonem. Matt nie miał nic do powiedzenia, po prostu ruszył za mężczyzną, tak samo jak pozostałą dwójka. Gdy weszli do niedużego wnętrza Matt miał wrażenie, że wszyscy się na nich patrzą. Podeszli do baru, a cycata blondynka w dwóch kucykach i gumą w ustach od razu do nich podeszła.
- Co mogę podać? - spytała pochylając się w ich stronę, a przykrótka bluzka ujawniła ewidentnie za mały stanik. Jednak Charlesowi ani Michaelowi to w żadnym stopniu nie przeszkadzało. Usiedli przy barze i zamówili jakieś trunki. Marcel złapał Matta za ramię.
- Może usiądziemy tam i nie będziemy m przeszkadzać? - blondyn wskazał stolik i kanapę w rogu. Matt pokiwał głową. Wampir zamówił u blondynki dwa piwa i poszli we wskazane miejsce.
- Będą czymś zajęci przez jakiś czas na pewno - Marcel usiadł obok Matta. Blisko niego. Bardzo. Stykali się udami.
- Na pewno zajmująca jest ta dziewczyna - Matt chciał się odsunąć, ale uznał, że i tak to nie ma znaczenia.
- Na pewno. A szczególnie jej pewne partie ciała - Marcel uśmiechnął się jednoznacznie i wskazał rękami o co mu chodzi. Obaj parsknęli śmiechem.
- Byłeś kiedyś z dziewczyną? - Matt jak tylko wypowiedział te słowa poczuł się głupio. A było mu jeszcze gorzej jak Marcel spojrzał na niego z rozbawionym spojrzeniem. Chłopak szybko wziął piwo i zakrył twarz szklanką.
- Oczywiście, moje długie życie byłoby nudne gdybym się ograniczał do jednej płci, nie sądzisz? Ale spokojnie - Marcel wyciągnął dłoń i pogłaskał chłopaka po kolanie - póki co moja uwaga jest skupiona tylko na tobie.
Mattowi nie uszło słowo "póki co" ale nie chciał robić o to problemów. Może Marcel nie miał tego na myśli. Matt spojrzał w stronę baru, gdzie Charles cały czas zagadywał barmankę, która całą uwagę kierowała na niego, a do Michaela dosiadła się ładna, szczupła brunetka. Matt zauważył jak po chwili rozmowy wstali i skierowali się w stronę głębszej części klubu, a po chwili zniknęli mu z oczu. Chłopak zwrócił wzrok na Charlesa, który dalej zagadywał barmankę.
- Myślę, że wywalą ją z pracy. Olewa innych gości - zauważył.
- A ja myślę, że po chwili z Charlesem nie będzie ją obchodzić, czy ją wywalą z pracy czy nie - Marcel wziął duży łyk piwa i uśmiechnął się do Matta.
Matt po chwili zastanowienia w końcu uznał, że to możliwe. W końcu tak przystojnego wampira nie spotyka się codziennie. Wypił jeszcze kilka łyków i uniósł się z kanapy.
- Pójdę do łazienki, zaraz wracam.
- Potowarzyszyć ci? - Marcel spojrzał na niego z dołu i oblizał usta. Matt pospiesznie obszedł stolik.
- Jakoś sobie poradzę, spokojnie, zaraz wracam.
Zanim Marcel zaprotestował Matt udał się do łazienki w głębi klubu. Była to mała przestrzeń, z trzema kabinami i dwoma umywalkami. Zamknął drzwi za sobą, a jego uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk obijania ciała o ciało. Oraz spazmatyczne jęki. Matt już miał wychodzić, ale jego potrzeba fizjologiczna zwyciężyła. Gdy przechodził obok pierwszej kabiny zauważył uchylone drzwi, a za nimi ciekawy widok. Pierwsze co zauważył to brązowe, średniej długości włosy. Potem szerokie plecy. Gdy zrozumiał, że facet, stojący tyłem do drzwi to Michael, zrozumiał że osoba przed nim to tamta brunetka, z którą widział go przy barze. Michael posuwał ją raz za razem, a ona jęczała i wzdychała, opierając się rękoma o ścianę łazienki. Mattowi aż się ciepło zrobiło, poczuł, że się rumieni. Zanim zniknął za drzwiami następnej kabiny, zauważył krew na szyi dziewczyny i brodzie Michaela. A więc to tak zazwyczaj wygląda pożywanie się wampirów? Czy Michael to był ewenement? Nie mógł stwierdzić, w końcu nie wiedział za dużo o zwyczajach wampirów. Wciąż słyszał charakterystyczne dźwięki towarzyszące seksowi. Już miał wyjść z kabiny niepostrzeżenie, a wrócić tu gdy oni skończą, ale drzwi łazienki otworzyły się i ktoś wszedł. Matt usłyszał chichot jakiejś dziewczyny i zastanowił się, czy na pewno wszedł do męskiej ubikacji. Po czym usłyszał męski głos i rozpoznał w nim Charlesa. Kurwa, pomyślał. Nie zdążył nic zrobić, gdy dwójka weszła do ostatniej kabiny i chwilę później usłyszał odgłos ssania. Matt pomyślał, że to jakiś żart. On chciał się tylko załatwić! Już chciał wychodzić. Złapał za zamek od drzwi kabiny i spróbował go otworzyć. Kurwa, pomyślał po raz kolejny. To się nie dzieje... Zanim zdążył wymyślić wyjście z tej sytuacji ze swojej prawej usłyszał zduszony krzyk, a potem kolejną serię charakterystycznego "klepania" ciała o ciało. Matt był otoczony ludźmi uprawiającymi seks, co za paradoks... Chciał w tym momencie wyjść z tego pomieszczenia i rzucił się na drzwi, które chamsko nie stawiały żadnego oporu i upadł na podłogę. Na pewno dwaj faceci go usłyszeli.
- Co to było? - usłyszał damski głos z pierwszej kabiny.
- Ciii... - Matt usłyszał tylko cichy szept, a potem głośniejsze i szybsze jęki.
Już całkowicie mając tego dość wyszedł z łazienki i skierował się do Marcela. Ten na szczęście czekał na niego sam.
- Co się stało, długo cię - zaczął, ale nie skończył, widząc Matta. - Coś się stało?
Matt prawie się uśmiechnął widząc szczere zaciekawienie w oczach Marcela. Prawie.
- Spytaj swoich zboczonych kolegów...
Marcel mrugnął po czym wybuchnął śmiechem tak gwałtownym, że prawie oblał się piwem, które trzymał.
- No tak, widziałem Charlesa jak szedł z tą barmanką w tamtą stronę, gdzie Ty poszedłeś, że nie sądziłem...
Marcel nie skończył bo kolejny raz śmiech sam wyrwał mu się z garłda.
- To wcale nie jest śmieszne! - krzyknął Matt. Bo nie było!
- Trochę jest. Jakbyś widział swoją twarz! Chodź do mnie, mój czysty aniołku - mężczyzna wyciągnął ramiona, ale Matt nie skorzystał. Prychnął tylko. Zdawał sobie sprawę, że był cały czerwony, ale nie musiał mu o tym przypominać!
- Wy zawsze się tak pożywiacie? Widziałem krew na szyi tej dziewczyny...
- Nie, ale to jest ciekawe, bo nasze ofiary zazwyczaj czują się zrelaksowane w trakcie pożywania się, a nawet czują popęd seksualny, dlatego większość wampirów wykorzystuje ten fakt i tak to się kończy. - Marcel kolejny raz parsknął śmiechem.
- To nie jest śmieszne. Nawet nie zrobiłem tego po co tam poszedłem.
- Moje biedactwo - Marcel wstał i objął chłopaka. Ten tylko westchnął. W końcu to tylko seks. W publicznej toalecie... ale to nie jego sprawa.
- Idziemy gdzie indziej? - usłyszał za sobą nagle głos Charlesa - Tu już się chyba zasiedzieliśmy.
- Jasne, możemy iść - Matt odwrócił się i zobaczył Michaela i Charlesa ubranych tak samo jak wcześniej, jedynie ich zmierzwione włosy mogły zdradzać co robili zaledwie chwilę wcześniej. Nie chciał jednak poruszać tego tematu z nimi.
Wyszli z klubu, a Charles skierował się do kolejnego. Tego neon miał barwę niebieską.
- Tu wchodzimy. - Zarządził i wszedł pierwszy. Matt miał wrażenie, że skądś zna to wnętrze, ale nie mógł sobie przypomnieć skąd.
- Wy idźcie zająć kanapę, ja kupię drinki jakieś i razem tym razem usiedzimy, co? - spytał Matt z niewinnym uśmiechem. Po prostu musiał iść do łazienki i nie miał ochoty znów przeżywać tego co przed chwilą. A może tak szybko żadna dziewczyna nie podejdzie do trzech mężczyzn. Matt liczył na nieśmiałość dziewczyn, chociaż tak na prawdę nie miał o nich pojęcia, więc czym prędzej wskazał wampirom kanapę, a sam udał się do baru. Zanim barman do niego przyszedł, Matt odwrócił głowę w stronę mężczyzn i zobaczył jak powoli siadają na ciemnym obiciu. Gdy zobaczył, że Marcel na niego spojrzał, uśmiechnął się do niego. Jednak zaraz ten uśmiech spełzł z jego ust, gdy usłyszał za sobą:
- Matt? Tak się cieszę!


sobota, 16 maja 2015

Wróciłam!

2 komentarze:
Oto nadszedł ten dzień! W końcu napisałam wszystkie matury - chemia, biologia, matma za mną. Teraz tylko poczekać na wyniki i składanie papierów na studia. Ale! Nie o tym chcę pisać, w końcu kogo to interesuje! Jest znacznie ważniejsza sprawa. Jak się już domyślacie na pewno - wracam do pisania i tworzenia mojego dzieła! (dzieło to chyba jednak za duże słowo) W końcu doczekaliśmy się wszyscy maja, końca nauki. Więc wracam do Was ze świeżą głową, nowymi pomysłami i chęcią do pisania. Tak więc najbliższego rozdziału można wyczekiwać już niedługo :) Postaram się szybko, ale i dobrze coś naskrobać coby trochę zadośćuczynić za tak długą nieobecność. Na pewno będzie dużo akcji, Matta i gorących scen. Także oczekujcie następnego rozdziału wkrótce :3