A oto kolejny, wyczekiwany od tak dawna rozdział. Enjoy!
Co do...? Matt nie wiedział co myśleć. W jego wyobraźni Vivian nie występowała a mężczyźni byli bardziej... rozebrani. Matt skarcił się w myślach. W końcu nikt mu dosłownie nie powiedział co robią, a on zaraz miał nieczyste myśli. Jak bardzo musi być głodny, że jak ktoś wspomina o krowie ten widzi hamburgera. Czy coś. Chłopak nie wiedział co myśleć, ale na szczęście nie musiał.
Co do...? Matt nie wiedział co myśleć. W jego wyobraźni Vivian nie występowała a mężczyźni byli bardziej... rozebrani. Matt skarcił się w myślach. W końcu nikt mu dosłownie nie powiedział co robią, a on zaraz miał nieczyste myśli. Jak bardzo musi być głodny, że jak ktoś wspomina o krowie ten widzi hamburgera. Czy coś. Chłopak nie wiedział co myśleć, ale na szczęście nie musiał.
Charles wstał z fotela i
podszedł do nich.
- Jak dobrze, że jesteście.
Marcel powiedz mu coś. Viv jest moja, a on chce mi ją zabrać - dorosły facet,
ba, kilkuwieczny wampir, brzmiał w tym momencie jak dziecko z piaskownicy,
które skarży się mamie, że inny chłopiec zabrał mu łopatkę. Nawet tak wyglądał,
gdy wydął wargę i z oczami szczeniaka spojrzał na swojego przyjaciela.
Marcel westchnął głęboko. Chyba
był przyzwyczajony do takich sytuacji, zauważył Matt.
- Co ja ci
zrobię? Dziewczyna sama musi wybrać, z którym z was woli się użerać.
- Ale
powiedz jej, że to ze mną jest fajniej się użerać - Charles nie spuszczał oczu
z Marcela, chyba licząc, że ten przekona dziewczynę.
Matt
spojrzał na Vivian, dziewczynę, której nigdy nie lubił , a ona nigdy nie lubiła
jego. Lecz w tym momencie współczuł jej odrobinę. W końcu o niego ubiega się
jeden wampir i Matt ma dosyć, a jakby to miały być dwa wampiry... Nie potrafił
sobie nawet tego wyobrazić. Blondynka siedziała jednak na kanapie i uśmiechała
się w sposób, jakby jej to wszystko pasowało.
Marcel
zwrócił się do niej.
- To co,
złotko, którego wolisz? - uśmiechnął się do niej, wskazując swoich pobratymców.
Viv spojrzała pierw na Charlesa potem na Michaela i wzruszyła ramionami. Matt
już nie widział w niej biednej istotki, to była w końcu pewna siebie i cyniczna
Vivan, której tak nie znosił.
- W sumie
sama nie wiem - uśmiechnęła się do obu i wstała z kanapy. - O mnie trzeba się
postarać. Będę was wyczekiwać dziś wieczorem, będziecie mogli pokazać jak
bardzo wam zależy.
Matt prawie
się porzygał słysząc te słowa. Pamiętał jak kilka miesięcy temu sprowadziła
sobie trzech facetów na noc. Cała rezydencja się trzęsła, niestety nie było w
tym czasie Lorda, który by to zakończył, więc Matt przez całą tą noc nie spał.
Nie mógł sobie nawet wyobrazić co to będzie jak weźmie sobie dwóch wampirów na
raz. Fuj, nawet nie chciał wiedzieć... Dziewczyna puściła zalotne spojrzenie do
obu i wyszła z pokoju, pewnie zamierzając zmienić swój pokój na krainę
rozkoszy. W sumie niewiele trzeba było zmieniać, pomyślał Matt.
Tymczasem
Michael również się podniósł i spojrzał wrogo na Charlesa.
- Ona jest
moja, ty będziesz tylko zawadzał. Nie waż się zjawić u niej dzisiaj, bo cało z
tego nie wyjdziesz. Nie mam zamiaru się nią z tobą dzielić, jasne?
- Wcześniej
ją zobaczyłem - zaczął Charles protekcjonalnym tonem - wcześniej z nią
rozmawiałem, wcześniej się z nią... - nie dokończył, bo Marcel kopnął go w
kostkę.
- Skończcie
te dziecinne zachowania, Matt ma dla was propozycję - Marcel uśmiechnął się
zachęcająco do Matta. Chłopak już sam nie widział czy chce z nimi gdziekolwiek
iść, w sumie jak tak patrzył na ich trójkę to zaczynał się obawiać o swój stan
psychiczny. Ale alternatywą było wyjście sam na sam z Marcelem, co też mu
średnio leżało, więc wziął głęboki wdech.
- Myślałem,
że może będziecie chcieli gdzieś wyjść ze mną i Marcelem.
- Nie
będziemy wam przeszkadzać w migdaleniu? - spytał Michael całkowicie poważny.
Matt spojrzał na niego oburzony.
- Jakim
migdaleniu? Wyjdziemy jako czwórka kolegów - Matt obruszył się. Oni to cholera
tylko o jednym. - Chciałem was wziąć wszystkich na jakiś spacer, może do
restauracji na kolację albo...
- Do klubu!
- Charles wpadł mu w słowo, ucieszony. - Możemy się wyszykować i odpierdolić i
pójść do klubu. W końcu już tak dawno nie jadłem - wampir westchnął z
rozmarzeniem do swoich myśli.
- Chyba
tylko ty - Michael uniósł kącik ust w ironicznym uśmiechu - Ja jadłem, Marcel z
tego co widzę też.
Charles wrócił
do rzeczywistego świata na te słowa.
- Słucham? -
Spojrzał badawczo na Marcela, który odwrócił wzrok, a potem chwycił Matta tak
szybko za brodę, że chłopak nawet nie zdążył mrugnąć. Odchylił jego twarz i
przyjrzał się jego szyi. - Ty cholero jedna!
Matt nawet
nie zauważył kiedy wampir puścił jego twarz, a rzucił się na Marcela.
- Mieliśmy
jeść razem, ja się powstrzymuję od tygodnia, a Ty bezczelnie żywisz się na tak
uroczym chłopcu, nic mi jeszcze nie mówiąc?! Ty zdajesz sobie sprawę ile razy
miałem sposobność zjeść jakąś słodką
dziewczynę, ale się powstrzymałem, bo się umówiliśmy?! - Matt nie był pewien,
czy można było go nazwać uroczym, ale całe to nazywanie picie krwi
"jedzeniem kogoś"... Nie brzmiało to fajnie.
- Już,
uspokój się - Marcel położył dłoń na głowie swojego odwiecznego przyjaciela i
pochylił się do jego ucha i coś w nie szepnął. Ten zaraz się rozpromienił i
uśmiechnął szeroko. Kiwnął nawet głową na znak zgody. Matt nie wiedział co
takiego Marcel powiedział Charlesowi, ale nie był pewien czy chciał wiedzieć.
- No to raz
dwa, za pięć minut w głównym holu i bez spóźnień, bo za kłaki zaciągnę! - Matt
nawet nie zauważył kiedy Charlesa nie było z nimi w pokoju. Westchnął tylko.
Może to nie był najlepszy pomysł...
Michael
tylko przeczesał włosy palcami.
- Ja tam już
jestem gotowy.
We trójkę
poszli do głównego holu zaczekać na Charlesa, który zjawił się po niespełna
dwóch minutach. Matt musiał zbierać szczękę, po tym jak zobaczył najmłodszego
wampira. Ubrał się w marynarkę, koszulę, pasujące spodnie i eleganckie buty.
Swoje niedługie włosy rozrzucił, w sposób, że tworzyły zamierzony nieład. Matt
był zaskoczony, nigdy nie spodziewał się takiego ubioru po tak wyluzowanym
facecie.
Marcel
uniósł tylko jedna brew na jego widok.
- Wiesz, że
mamy XXI wiek? - spytał, a Charles uśmiechnął się triumfalnie.
- Wiem,
dlatego tak bardzo będę się wyróżniał. I dlatego zanim się obejrzysz będę miał
jakąś pannę, sam zobaczysz.
Matt nie
skomentował jego toku myślenia, ale w końcu co on wiedział o dziewczynach.
Oprócz tego, że większość leci na drogie samochody.
Wszyscy
wyszli z rezydencji i ruszyli do garażu. Matt, pamiętając ostatnią sytuację
krzyknął:
- Ja
prowadzę!
I ruszył
prawie biegiem do swojego najukochańszego Lamborghini. Sprawnie umieścił swoje szczupłe
ciało za kierownicą i zaczerpnął powietrza. Ach, jak on uwielbiał zapach tego
samochodu, skórzanej tapicerki, lekkiej woni paliwa i zdartych opon. Nawet nie
zauważył nietęgich min swoich towarzyszy, którzy jednak bez protestów wpakowali
się do niskiego auta. Co dość komicznie wyglądało w przypadku wysokiego i
barczystego Michaela, który uderzył głową o dach. Matt nie zwrócił na to uwagi
i z piskiem opon wyjechał z garażu, a zaraz potem z podjazdu. Sprawnie wjechał
na drogę prowadzącą do centrum i, prowadząc jedną ręką, rozpędził się do
180km/h. Wyprzedzał inne samochody z wprawą wieloletniego kierowcy, nie
zwalniał prawie ani na chwilę. Dojechali do centrum zaledwie w kilkanaście
minut.
- No, no,
widać nie tylko torturować potrafisz - Michael uśmiechnął się do chłopaka, gdy
już zaparkowali i wysiedli z auta.
- Cóż... -
Matt uśmiechnął się lekko, ale nie chciał zdradzać jak się tego wszystkiego
nauczył. Jak musiał się nauczyć, gdy
niepowodzenie oznaczało, albo złapanie przez policję, albo śmierć. Na szczęście
Michael nie dopytywał.
- To... do
którego klubu macie ochotę iść? - Matt wskazał szeroki wybór ręką. W tym
miejscu kluby i bary stały przy jednej ulicy, a była to bardzo długa ulica.
- Sprawdźmy
pierw ten! - Charles uśmiechnął się szeroko i ruszył do klubu oznaczonego
różowym neonem. Matt nie miał nic do powiedzenia, po prostu ruszył za
mężczyzną, tak samo jak pozostałą dwójka. Gdy weszli do niedużego wnętrza Matt
miał wrażenie, że wszyscy się na nich patrzą. Podeszli do baru, a cycata
blondynka w dwóch kucykach i gumą w ustach od razu do nich podeszła.
- Co mogę
podać? - spytała pochylając się w ich stronę, a przykrótka bluzka ujawniła
ewidentnie za mały stanik. Jednak Charlesowi ani Michaelowi to w żadnym stopniu
nie przeszkadzało. Usiedli przy barze i zamówili jakieś trunki. Marcel złapał
Matta za ramię.
- Może
usiądziemy tam i nie będziemy m przeszkadzać? - blondyn wskazał stolik i kanapę
w rogu. Matt pokiwał głową. Wampir zamówił u blondynki dwa piwa i poszli we
wskazane miejsce.
- Będą czymś
zajęci przez jakiś czas na pewno - Marcel usiadł obok Matta. Blisko niego.
Bardzo. Stykali się udami.
- Na pewno
zajmująca jest ta dziewczyna - Matt chciał się odsunąć, ale uznał, że i tak to
nie ma znaczenia.
- Na pewno.
A szczególnie jej pewne partie ciała - Marcel uśmiechnął się jednoznacznie i
wskazał rękami o co mu chodzi. Obaj parsknęli śmiechem.
- Byłeś
kiedyś z dziewczyną? - Matt jak tylko wypowiedział te słowa poczuł się głupio.
A było mu jeszcze gorzej jak Marcel spojrzał na niego z rozbawionym spojrzeniem.
Chłopak szybko wziął piwo i zakrył twarz szklanką.
-
Oczywiście, moje długie życie byłoby nudne gdybym się ograniczał do jednej
płci, nie sądzisz? Ale spokojnie - Marcel wyciągnął dłoń i pogłaskał chłopaka
po kolanie - póki co moja uwaga jest skupiona tylko na tobie.
Mattowi nie
uszło słowo "póki co" ale nie chciał robić o to problemów. Może
Marcel nie miał tego na myśli. Matt spojrzał w stronę baru, gdzie Charles cały
czas zagadywał barmankę, która całą uwagę kierowała na niego, a do Michaela dosiadła
się ładna, szczupła brunetka. Matt zauważył jak po chwili rozmowy wstali i
skierowali się w stronę głębszej części klubu, a po chwili zniknęli mu z oczu.
Chłopak zwrócił wzrok na Charlesa, który dalej zagadywał barmankę.
- Myślę, że
wywalą ją z pracy. Olewa innych gości - zauważył.
- A ja
myślę, że po chwili z Charlesem nie będzie ją obchodzić, czy ją wywalą z pracy
czy nie - Marcel wziął duży łyk piwa i uśmiechnął się do Matta.
Matt po
chwili zastanowienia w końcu uznał, że to możliwe. W końcu tak przystojnego
wampira nie spotyka się codziennie. Wypił jeszcze kilka łyków i uniósł się z
kanapy.
- Pójdę do
łazienki, zaraz wracam.
-
Potowarzyszyć ci? - Marcel spojrzał na niego z dołu i oblizał usta. Matt
pospiesznie obszedł stolik.
- Jakoś
sobie poradzę, spokojnie, zaraz wracam.
Zanim Marcel
zaprotestował Matt udał się do łazienki w głębi klubu. Była to mała przestrzeń,
z trzema kabinami i dwoma umywalkami. Zamknął drzwi za sobą, a jego uszu
dobiegł charakterystyczny dźwięk obijania ciała o ciało. Oraz spazmatyczne
jęki. Matt już miał wychodzić, ale jego potrzeba fizjologiczna zwyciężyła. Gdy
przechodził obok pierwszej kabiny zauważył uchylone drzwi, a za nimi ciekawy
widok. Pierwsze co zauważył to brązowe, średniej długości włosy. Potem szerokie
plecy. Gdy zrozumiał, że facet, stojący tyłem do drzwi to Michael, zrozumiał że
osoba przed nim to tamta brunetka, z którą widział go przy barze. Michael
posuwał ją raz za razem, a ona jęczała i wzdychała, opierając się rękoma o
ścianę łazienki. Mattowi aż się ciepło zrobiło, poczuł, że się rumieni. Zanim
zniknął za drzwiami następnej kabiny, zauważył krew na szyi dziewczyny i
brodzie Michaela. A więc to tak zazwyczaj wygląda pożywanie się wampirów? Czy
Michael to był ewenement? Nie mógł stwierdzić, w końcu nie wiedział za dużo o
zwyczajach wampirów. Wciąż słyszał charakterystyczne dźwięki towarzyszące
seksowi. Już miał wyjść z kabiny niepostrzeżenie, a wrócić tu gdy oni skończą,
ale drzwi łazienki otworzyły się i ktoś wszedł. Matt usłyszał chichot jakiejś
dziewczyny i zastanowił się, czy na pewno wszedł do męskiej ubikacji. Po czym
usłyszał męski głos i rozpoznał w nim Charlesa. Kurwa, pomyślał. Nie zdążył nic
zrobić, gdy dwójka weszła do ostatniej kabiny i chwilę później usłyszał odgłos
ssania. Matt pomyślał, że to jakiś żart. On chciał się tylko załatwić! Już
chciał wychodzić. Złapał za zamek od drzwi kabiny i spróbował go otworzyć.
Kurwa, pomyślał po raz kolejny. To się nie dzieje... Zanim zdążył wymyślić
wyjście z tej sytuacji ze swojej prawej usłyszał zduszony krzyk, a potem
kolejną serię charakterystycznego "klepania" ciała o ciało. Matt był
otoczony ludźmi uprawiającymi seks, co za paradoks... Chciał w tym momencie
wyjść z tego pomieszczenia i rzucił się na drzwi, które chamsko nie stawiały
żadnego oporu i upadł na podłogę. Na pewno dwaj faceci go usłyszeli.
- Co to
było? - usłyszał damski głos z pierwszej kabiny.
- Ciii... -
Matt usłyszał tylko cichy szept, a potem głośniejsze i szybsze jęki.
Już
całkowicie mając tego dość wyszedł z łazienki i skierował się do Marcela. Ten
na szczęście czekał na niego sam.
- Co się
stało, długo cię - zaczął, ale nie skończył, widząc Matta. - Coś się stało?
Matt prawie
się uśmiechnął widząc szczere zaciekawienie w oczach Marcela. Prawie.
- Spytaj
swoich zboczonych kolegów...
Marcel
mrugnął po czym wybuchnął śmiechem tak gwałtownym, że prawie oblał się piwem,
które trzymał.
- No tak,
widziałem Charlesa jak szedł z tą barmanką w tamtą stronę, gdzie Ty poszedłeś,
że nie sądziłem...
Marcel nie
skończył bo kolejny raz śmiech sam wyrwał mu się z garłda.
- To wcale
nie jest śmieszne! - krzyknął Matt. Bo nie było!
- Trochę
jest. Jakbyś widział swoją twarz! Chodź do mnie, mój czysty aniołku - mężczyzna
wyciągnął ramiona, ale Matt nie skorzystał. Prychnął tylko. Zdawał sobie
sprawę, że był cały czerwony, ale nie musiał mu o tym przypominać!
- Wy zawsze
się tak pożywiacie? Widziałem krew na szyi tej dziewczyny...
- Nie, ale
to jest ciekawe, bo nasze ofiary zazwyczaj czują się zrelaksowane w trakcie
pożywania się, a nawet czują popęd seksualny, dlatego większość wampirów
wykorzystuje ten fakt i tak to się kończy. - Marcel kolejny raz parsknął
śmiechem.
- To nie
jest śmieszne. Nawet nie zrobiłem tego po co tam poszedłem.
- Moje
biedactwo - Marcel wstał i objął chłopaka. Ten tylko westchnął. W końcu to
tylko seks. W publicznej toalecie... ale to nie jego sprawa.
- Idziemy
gdzie indziej? - usłyszał za sobą nagle głos Charlesa - Tu już się chyba
zasiedzieliśmy.
- Jasne,
możemy iść - Matt odwrócił się i zobaczył Michaela i Charlesa ubranych tak samo
jak wcześniej, jedynie ich zmierzwione włosy mogły zdradzać co robili zaledwie
chwilę wcześniej. Nie chciał jednak poruszać tego tematu z nimi.
Wyszli z
klubu, a Charles skierował się do kolejnego. Tego neon miał barwę niebieską.
- Tu
wchodzimy. - Zarządził i wszedł pierwszy. Matt miał wrażenie, że skądś zna to
wnętrze, ale nie mógł sobie przypomnieć skąd.
- Wy idźcie
zająć kanapę, ja kupię drinki jakieś i razem tym razem usiedzimy, co? - spytał
Matt z niewinnym uśmiechem. Po prostu musiał iść do łazienki i nie miał ochoty
znów przeżywać tego co przed chwilą. A może tak szybko żadna dziewczyna nie
podejdzie do trzech mężczyzn. Matt liczył na nieśmiałość dziewczyn, chociaż tak
na prawdę nie miał o nich pojęcia, więc czym prędzej wskazał wampirom kanapę, a
sam udał się do baru. Zanim barman do niego przyszedł, Matt odwrócił głowę w
stronę mężczyzn i zobaczył jak powoli siadają na ciemnym obiciu. Gdy zobaczył,
że Marcel na niego spojrzał, uśmiechnął się do niego. Jednak zaraz ten uśmiech
spełzł z jego ust, gdy usłyszał za sobą:
- Matt? Tak
się cieszę!
Szczerze mowiac zwiatpilam, ze jeszcze pojawi sie notka na tym blogu, jednak jestem bardzo zadowolona. Jak przez mgle kojarzylam co sie dzialo we wczesniejszych rozdzialach, wiec prosba o czestrze umieszczanie notek jest w pelni uzasadniona, juz zwlaszcza ze weszlam w zakladke z twoim blogiem nie majac zadnych nadziei na nowy wpis.
OdpowiedzUsuńNie mniej, notka byla ciekawa, Charles i Michael oczywiscie mnie rozsmieszyli, juz zwlaszcza ta sytuacja w toalecie a koncowka. Mrau. Czekam na rozwiniecie tej czesci. Czuje maly dramacik. Dalej, dalej Marcel!
Zycze ci duzo weny.
Witam,
OdpowiedzUsuńto ja ;] dawno tutaj nie zaglądałam (brak czasu), nawet nie wiesz jak się bardzo cieszę, z nowego rozdziału, jak znajdę chwilkę to od razu przeczytam i coś skrobnę....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńw końcu już przeczytała, jak juz wcześniej pisałam bardzo się cieszę z Twojego powrotu tutaj, opowiadanie jest świetne... ciekawe gdzie tym razem trafili, może zaraz Marcel pojawi się obok niego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
fajny wpisik, spoko napisany aż chce się czytać, spójrz też co u mnie słychać :) ekologiczny wypas owiec
OdpowiedzUsuńWow, juz sie nie moge doczekac nastepnego wpisu! Chociaz nadal jestem w zalobie po Mike'u... tak im kibicowałam...:(
OdpowiedzUsuńNo ale skoro Matt sie z tym pogodził to teraz shipuje go z Marcelem :>
Zapraszam tez do siebie. W tej chwili dopinam oneshota (bdsm, panicz, ‚pies’, niewolnik i oczywiscie yaoi) i kolejna czrsc glownego watku, wiec nie proznuje. Pozdrawiam! uciekajacezaby.blogspot.com
Witam,
OdpowiedzUsuńtrafiłam tutaj niedawno, jestem zachwycona, opowiadanie jest rewelacyjne, uwielbiam takie klimaty, mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział, bo to juz bez mała rok...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńto ja, to ja autorko... mam nadzieję, że pojawi się kolejny rozdział, bo ja wciąż zaglądam z nadzieją, że jest nowy rozdział...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia